Od Grzesia przez Wołowca na Kończysty i Trzydniowiański

Widok z Trzydniowiańskiego Wierchu.

Jeśli myślisz, że Tatry Zachodnie to „pikuś”, mam dla ciebie propozycję, która cię zmęczy, zajedzie i cudownie sponiewiera 🙂 🙂 🙂 To forsowna pętelka, która zaczyna się na Grzesiu a kończy na Trzydniowiańskim Wierchu. A po drodze musisz przejść przez: Rakonia, Wołowca, Łopatę, Jarząbczy Wierch, Kończysty Wierch i Czubik. Brzmi ciekawie? Poczekaj aż zobaczysz widoki. MAGIA!

SPIS TREŚCI:

Mapka i szlak

  • Jeśli nocujecie w schronisku na Polanie Chochołowskiej i stamtąd wyruszycie na szlak, cała trasa wg mapy powinna zająć 9:45 minut
  • Jeśli dojeżdżacie z Zakopanego, droga przedłuży się o 1:50 minut i 15 minut jazdy kolejką „Rakoń”
  • Cały szlak z dojściem do Doliny Chochołowskiej to 12 godzin (wg mapy). Ja nigdy tyle nie idę, zawsze dłużej, więc należy uwzględnić „poślizg” i wyjść odpowiednio wcześniej.
  • Wejście na Grzesia z Doliny Chochołowskiej: 1:15 minut wg mapy
  • Przejście z Grzesia na Rakonia: 2:40 minut wg mapy
  • Dojście z Rakonia na Wołowca: 30 minut wg mapy
  • Czas przejścia z Wołowca na Jarząbczy Wierch przez Łopatę: 1:50 minut wg mapy
  • Szlak z Jarząbczego na Kończysty Wierch zajmuje: 1:25 minut wg mapy
  • Zejście na Trzydniowiański Wierch z Kończystego to 45 minut.

Z Doliny Chochołowskiej na Rakonia

Przejście Doliny Chochołowskiej zajmuje 3 godziny, ale można się wspomóc kolejką „Rakoń”, która zaoszczędzi nam 1:20 minut i 4 km drogi. Bez obaw, przez najważniejsze miejsca przejdziemy na nogach. Jak na przykład przez Wyżnią Bramę Chochołowską.

Wyżnią Bramę Chochołowską
Wyżnia Brama Chochołowska.

Przepiękne zabytkowe chatki pasterskie, też miniemy o własnych siłach. Odcinek, przez który jedzie kolejka to 4 km asfaltowej drogi.

Chaty pasterskie w Dolinie Chochołowskiej.

Opis całej trasy przez Dolinę Chochołowską, informacje o kolejce Rakoń i różniste ciekawostki znajdziecie we wpisie:

Tego dnia wejście na Grzesia obfitowało w ciągłe zmiany: były chmury-za chwilę ich nie było. Podejście było urozmaicone ale niestety sam szczyt miał zerową widoczność. Byłam już na Grzesiu i jakoś mnie tam nie ciągnęło, ale Monia przeczytała w internecie, że są tam bajeczne widoki. No i uległam pod naciskiem…

Polana Chochołowska widoczna ze żółtego szlaku na Grzesia.
Polana Chochołowska widoczna z żółtego szlaku na Grzesia.

Grześ 1653 m n.p.m
TAM powinien być Długi Upłaz, Rakoń i Wołowiec.
 Dolina Chochołowska za mgłą.
A TAM powinna być pięknie widoczna Dolina Chochołowska, jak mała zielona plamka!

Jesteśmy na pierwszym szczycie : Grześ 1653 m n.p.m. Cały szczyt spowiła mgła. Mina Moni-bezcenna. Tak to jest z Tatrami. Nie ma nic pewnego.

Podejście na Rakonia.
Podejście na Rakonia.
Dolina Rohacka.
Dolina Rohacka – Słowacja.

Bez problemu wlazłyśmy na drugi zaplanowany szczyt: Rakoń 1879 m n.p.m. Rakoń był dla nas bardziej łaskawy. Widoki wyłaniały się zza chmur ukazując bajeczny krajobraz Doliny Rohackiej po słowackiej stronie!

Cały szlak podejścia na Grzesia i Rakonia (ze szczegółami) znajdziecie we wpisie:

Wołowiec 2063 m n.p.m. – Łopata 1957 m n.p.m. – Jarząbczy Wierch 2137 m n.p.m.

Wołowiec ma 2063 m n.p.m. Stojąc na Rakoniu wydawało mi się, że Wołowiec jest jakąś ogromną górą! Okazało się że to tylko wrażenie a podejście nie jest najgorsze. Spodziewałam się prawdziwej mordęgi a poszło całkiem nieźle. Z Wołowca schodzi zielony szlak do Doliny Chochołowskiej. Poprzednim razem właśnie tędy schodziłam.

Podejście na Wołowca
Podejście na Wołowca.
Wyżnia dolina Chochołowska.
Wyżnia dolina Chochołowska.

Taki widok towarzyszył nam na szczyt Wołowca.

Wołowiec ma 2063m n.p.m.

Niestety pod szczytem kłębisko chmur. Ostatnie metry pokonałyśmy w takich oto warunkach.

Kamieniste zejście z Wołowca.

O ile wejście na Wołowca nie było najgorsze, to już zejście nas dobiło. Schodziłyśmy po osypujących się kamieniach. Nogi dosłownie zjeżdżały niekontrolowanie w dół. Było GRUBO.

Trudne zejście z Wołowca.

Łopata 1957 m n.p.m..
Łopata 1957 m n.p.m..

Mgła powoli opada. A przed nami odkrywa się przepiękny widok na Łopatę. Będziemy szły wąską granią Łopaty. Za nami Wołowiec tonie we mgle. W dole, po słowackiej stronie pięknie widoczna Jamnicka Dolina z Jamnickimi Stawikami. Łopata ma 1957 m n.p.m.

Jarząbczy Wierch widoczny z Łopaty
Jarząbczy Wierch widoczny z Łopaty.

Po dwóch godzinach ukazuje się strome podejście na Jarząbczy Wierch. Już po kilkunastu minutach dociera do nas trudna prawda, że i z tego szczytu nic nie zobaczymy. Szczyt Jarząbczego Wierchu leży całkowicie po słowackiej stronie i osiąga wysokość: 2137 m n.p.m.

Podejście na Jarząbczy Wierch.
Podejście na Jarząbczy Wierch.
Jarząbczy Wierch 2137 m n.p.m.
Jarząbczy Wierch 2137 m n.p.m.

Jarząbczy Wierch – Kończysty Wierch 2002 m n.p.m.– Trzydniowiański Wierch 1758 m n.p.m.

Schodząc z Jarząbczego Wierchu spotkałyśmy parę całkiem młodych osób. Dziewczyna zapytała poważnie:

  • Czy są tam jakieś skalne przeszkody? – i wskazała głową w stronę, z której właśnie przyszłyśmy.

Spojrzałyśmy na siebie ze zdziwieniem. „Ccccooo? Jakie przeszkody?”

Zejście z Jarząbczego Wierchu

Już wkrótce miało się okazać, że zejście z Jarząbczego i większa część drogi są usiane kamiennymi górkami.

Trudne zejście z Jarząbczego Wierchu

Wchodzisz na nie i schodzisz, wchodzisz i schodzisz… Niby niewielkie a dają popalić.

Skalne przeszkody przy zejściu z Jarząbczego Wierchu.

Takie to „skalne przeszkody” stanęły nam na drodze.

Jamnicka Dolina z Jamnickimi Stawikami.

Widok przecudny. Spod mgły, co rusz wyłania się Jamnicka Dolina, zbocze Łopaty i gdzieś daleko za mgłą Wołowiec.

Podejście pod Kończysty Wierch 2002 m n.p.m.
Podejście pod Kończysty Wierch 2002 m n.p.m.

Ostatnie „skalne przeszkody” pokonane i podchodzimy pod szczyt Kończystego Wierchu. I nie uwierzycie! Właśnie kiedy MY wchodziłyśmy na szczyt, mgła zakryła wszystkie widoki! No, naprawdę trzeba mieć pecha, żeby wszystkie sześć szczytów było za mgłą, w momencie naszego wejścia!

Szlak czerwony z Kończystego Wierchu na Trzydniowiański.
Szlak czerwony z Kończystego Wierchu na Trzydniowiański.

Szlak graniowy z Kończystego Wierchu do Trzydniowiańskiego Wierchu nie stanowił już problemu. Podejście było niewielkie a w rejonie Czubika pojawiły się fantastyczne widoki.

Widok z Czubika
Widok z Czubika, mało wybitnego szczytu, który znajduje się w połowie szlaku między Kończystym a Trzydniowiańskim.

Podejście na Trzydniowiański Wierch.
Podejście na Trzydniowiański Wierch.
Trzydniowiański Wierch 1758 m n.p.m.

Nasz ostatni szczyt. Spokojnie możemy podziwiać widoki. W dole widać już Dolinę Chochołowską, co za ulga.

Dolina Chochołowska i pięknie widoczny Bobrowiec 1665 m n.p.m.
Dolina Chochołowska i pięknie widoczny Bobrowiec 1665 m n.p.m.

Trzydniowiański Wierch – Dolina Chochołowska

Z Trzydniowiańskiego do Doliny Chochołowskiej prowadzi po prostej linii szlak czerwony. Droga wg mapy wydaje się prosta, ponieważ cały czas idzie w dół, w jednym kierunku.

Szlak zejściowy do Chochołowskiej
Trudne zejście z Trzydniowiańskiego.
Początek zejścia czerwonym szlakiem.

Najpierw pojawia się tysiąc korzeni z wyciętej kosówki. Wygląda, jakby ktoś całkiem niedawno wykarczował tu mały las. Potem ścieżka wchodzi w las, nie ułatwiając zejścia.

Zejście z Trzydniowiańskiego Wierchu do Chochołowskiej

Jakby tego było mało, schodzi się pod sporym nachyleniem a korzenie zastępują kamienne stopnie. Wbrew temu co się wydaje, wcale nie jest łatwiej. To bardzo forsowne i trudne zejście.

Zejście czerwonym szlakiem z Trzydniowiańskiego Wierchu do Doliny Chochołowskiej
Zejście czerwonym szlakiem z Trzydniowiańskiego  do Doliny Chochołowskiej
Zejście z Trzydniowiańskiego Wierchu do Doliny Chochołowskiej

Schody nie miały końca…

Kierunek zaznaczony na czerwono to czerwony szlak z Doliny Chochołowskiej na Trzydniowiański Wierch.
Kierunek zaznaczony na czerwono to czerwony szlak z Doliny Chochołowskiej na Trzydniowiański Wierch.

Szlak wychodzi na Dolinę Chochołowską, skąd już tylko 30 minut do schroniska.

Chaty pasterskie w Dolinie Chochołowskiej.
Chaty pasterskie w Dolinie Chochołowskiej.

Parę minut później jesteśmy już przy chatkach. Wróciłyśmy do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Monia pobiegła pod prysznic, zjadła, spakowała się i nawiązała nowe znajomości. Ja padłam jak pies pluto. W ubraniu… bez kąpieli… spałam na swoich własnych okularach…, które musiałam niestety rano wyrzucić. No cóż… prawie dwadzieścia lat różnicy…

Ada Maraszek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *