Najwyższy szczyt polskich gór przyciąga tłumy turystów. Droga na szczyt jest mozolna i wymaga dobrej kondycji. Jest też niebezpieczna i choć zabezpieczona całą masą żelastwa bywa naprawdę GRUBO. Do tego dochodzi słynna „przełączka”, gdzie po obu stronach wąskiego przesmyku widać przepaść, więc musisz być odporny na ekspozycję. Jeśli dasz sobie radę z tym wszystkim, reszta to „pikuś” 😉 😉 😉
SPIS TREŚCI:
- Gdzie zaczynamy?
- Mapka i szlak
- Ze schroniska Roztoka do Morskiego Oka
- Z Morskiego Oka nad Czarny Staw pod Rysami
- Z Czarnego Stawu do pierwszych łańcuchów
- Łańcuchami na szczyt
- Rysy 2499 m n.p.m.
- Powrót do Roztoki
Gdzie zaczynamy?
Wejście na Rysy najlepiej zacząć od schroniska: nad Morskim Okiem lub w Dolinie Roztoki. W tym celu przychodzimy tu dzień wcześniej, nocujemy w schronisku i wyruszamy o świcie. Można też zacząć od Palenicy Bałczańskiej, ale to zdecydowanie wydłuży nam czas powrotu do domu i spowoduje, że będziemy „przepychać się” między turystami na łańcuchach, bądź stać w koreczku.

Palenica Bałczańska-
jest tu duży parking. Niestety trzeba zarezerwować miejsce z wyprzedzeniem przez internet. Cena nie jest jednolita i może to być (2025 r) nawet 75 zł.
Jeśli wybierzemy taką opcję należy pamiętać, że kasa TPN jest czynna w sezonie od godziny 6.00 a poza sezonem nawet od 7.00-8.00 rano. Tak więc bilety do TPN musimy zakupić z wyprzedzeniem przez internet, bądź w kasie poprzedniego dnia.
Druga sprawa, nie mniej ważna, po TPN nie wolno przemieszczać się od zmroku do świtu. Przyjeżdżając do parku w nocy, należy brać pod uwagę, że zostaniemy zawróceni z drogi przez strażników TPN. Wtedy będziemy musieli zaczekać do świtu i stracimy co najmniej godzinę.
Szczegóły dotyczące rezerwacji na koniec wpisu.

Schronisko w Dolinie Roztoki –
druga opcja znajduje się 15 minut od Wodogrzmotów Mickiewicza. Dojdziemy do niego odbijając w lewo na placu tuż za Wodogrzmotami. Możemy tam przenocować i wypożyczyć kaski.
Trzeba pamiętać, że pogoda w Tatrach bywa zmienna i może się zdarzyć, że jedna noc w schronisku nie wystarczy. Radzę wykupić dwa, trzy noclegi, by w razie czego móc przesunąć Rysy na inny dzień, gdy pogoda będzie bardziej sprzyjająca.
Jeden nocleg w pokoju 6-9-osobowym to 95zł za pierwszą dobę i 85 zł kolejne. Wypożyczenie kasku to 20 zł. Startując w Roztoce mamy zaoszczędzone około 30 minut + czas na dojazd do Palenicy Bałczańskiej.

Schronisko nad Morskim Okiem-
trzecia i najkorzystniejsza opcja. Rozpoczęcie wędrówki w schronisku nad Morskim Okiem zaoszczędzi nam dużo czasu. Nocleg w schronisku to 80 zł- Wozownia a Gazdówka od 100 do 130 zł (zależnie od miesiąca). Wypożyczenie kasku 25 zł. Od Palenicy do Moka jest 2:20 minut i właśnie tyle mamy zaoszczędzonego czasu + czas na dojazd do Palenicy!
I jeszcze ważna sprawa: nocleg rezerwujemy CO NAJMNIEJ pół roku wcześniej. Oczywiście są fuksiarze, którzy znajdą coś na ostatnią chwilę, ale ja bym się na tym nie opierała.
Mapka i szlak.
- Czas przejścia całej trasy tam i z powrotem wg mapy to: 9:40 minut
- Czas wejścia na Rysy wg mapy to 5 godzin
- MÓJ czas- CAŁY DZIEŃ
Ze schroniska Roztoka do Morskiego Oka

O świcie wychodzimy ze schroniska Roztoka. Wypożyczyłyśmy kaski, ale mamy nadzieję, że nie trzeba będzie ich zakładać.

Już po godzinie dochodzimy do miejsca, gdzie zaczynają się „skróty”. Dotychczas szlak czerwony pokrywał się z asfaltową drogą Oswalda Balzera. Teraz odbiega od asfaltówki kamiennymi skrótami. Oczywiście można podążyć dalej jezdnią, ale my wybieramy takie oto skosy.

Robimy malutką przerwę przy Polanie Włosienica, gdzie stają fasiągi. Jest mgła i niewiele widać a to jedno z najpiękniejszych miejsc, w drodze nad Morskie Oko.
Może jesteście ciekawi, dlaczego się tu zatrzymałyśmy? Dla widoków.

Taki widok JEST.

A taki POWINIEN być.

Mamy dobry czas i szybko dochodzimy do schroniska nad Morskim Okiem. Jest 20 minut w zapasie, więc wchodzimy na oscypka.

W środku pusto. Dziwnie się czułam wchodząc do całkowicie pustego schroniska. Zwykle są tu tłumy i nie można się dopchać do kuchni.
Szczegółowy opis szlaku z Palenicy Bałczańskiej do Morskiego Oka znajdziecie we wpisie:
Z Morskiego Oka nad Czarny Staw pod Rysami

Schodzimy nad jezioro. Teraz będziemy się przemieszczać lewą stroną Morskiego Oka, do miejsca, gdzie nasz szlak odbije w górę.

Kto choć raz szedł wokół Morskiego Oka, ten wie, że miejsce jest bajeczne. Tym razem mgła spowija jezioro i wyższe partie gór. Jest pięknie i tajemniczo. Nie ma ludzi. Po prostu MAGIA.

Wchodzimy kamiennymi stopniami do góry. Za nami widać coraz wyraźniej jezioro i schronisko wielkości pudełka zapałek.

Przed nami pokazuje się niewielki krzyż. To znak, że jesteśmy na miejscu. Wychodzimy wprost na Czarny Staw.
Krzyż został tu przeniesiony znad Morskiego Oka a postawiono go w 1836 r. Nie wydaje się przesadnie duży, mimo to waży aż 277 kg i mierzy 2 metry 4 cm.

Czarny Staw położony jest na wysokości 1583 m n.p.m. Jego kolor zmienia się w zależności od nasłonecznienia. Płytszy brzeg wpada w turkus. Głębsze miejsca przybierają kolor czarny. Jezioro ma 76 m głębokości!
Nasz szlak będzie teraz okrążał Czarny Staw a następnie, mniej więcej w połowie jeziora ruszy ostro do góry.

Idziemy ostrożnie po wielkich kamolach. Jest wilgotno i łatwo się zsunąć do wody, tym bardziej, że chwilami jesteśmy bardzo blisko tafli jeziora.
Z Czarnego Stawu do pierwszych łańcuchów

Po niecałych dwóch godzinach od opuszczenia schroniska nad Morskim Okiem, nasz szlak oddala się od Czarnego Stawu.

Idziemy łagodnie pod górę. Mgła rozchodzi się, więc możemy zerknąć do tyłu na taflę jeziora. Przepiękny widok.
Teraz szlak będzie prowadził ostro do góry a niewielkie wypłaszczenie terenu pojawi się dopiero przy Buli pod Rysami.

Im wyżej wchodzimy, tym większa mgła.

Przed nami niewiele widać, przez co droga bardzo się dłuży. Schody, schody, schody… a końca nie ma…

Jest coraz trudniej i stromiej. Decydujemy jednogłośnie: czas założyć kaski! Z góry spadają niewielkie kamyki i nie ma co ryzykować. Wszak żadna z nas nie ma głowy z tytanu!


Po dwóch godzinach od „oderwania się” od brzegów Czarnego Stawu docieramy do Buli pod Rysami. Jeszcze pół godziny i znajdziemy się przy pierwszych łańcuchach.

Siadamy na wystającej, ponad ścieżkę, potężnej skale i nie możemy uwierzyć! Mgła rozmywa się na kilkadziesiąt sekund. Akurat tyle wystarczy by zrobić zdjęcie z Mokiem i Czarnym Stawem. Ale z nas szczęściary!
Łańcuchami na szczyt.

Zaczynają się pierwsze łańcuchy. Monia próbuje, ale w końcu schodzi i mówi: „Dalej nie idę”. Chwilę się naradzamy i podejmujemy decyzję. Idę sama.

Łańcuchów jest sporo. Mimo kilku filmów, które obejrzałam na You tube i dobrego przygotowania, nie sądziłam, że jest ich aż tak dużo! Jedne się kończą a drugie zaczynają.

Po drodze spotykam kilka życzliwych osób, które robią mi zdjęcia. To ważne, ponieważ zdjęcia bez ludzi nie odzwierciedlają wysokości i nachylenia szlaku.

Szlak nie jest łatwy i trzeba być odpornym na ekspozycję.

Ale żeby się dostać do „przełączki” musimy „otoczyć” z pomocą łańcucha taką oto ściankę (również spadającą pionową ścianą w dół).

Lepiej nie patrzeć w dół…

I takim to sposobem doszłam do „przełączki”. Jest to wąski przesmyk zabezpieczony łańcuchem, gdzie z obu stron ściana spada prawie pionowym zboczem.

Potem zostaje już tylko podciągnąć się na sąsiednią ściankę.

Kilka minut na przejście wokół szczytu i jestem na Rysach! ZWYCIĘSTWO!!!
RYSY 2499 m n.p.m.

- Rysy mają trzy szczyty. Ten, na który weszłam ma 2499 m n.p.m. i jest po polskiej stronie. Na wprost, dosłownie kilka metrów dalej jest o metr wyższy wierzchołek słowacki. Oba są równie popularne. Każdy chce dzisiaj zdobyć Rysy. Miałam to szczęście, że mgła odstraszyła amatorów widoków i nie było tłumów. Nie wyobrażam sobie wejścia na szczyt przy dużej ilości ludzi. Musi być MEGA niebezpiecznie.
- Jak wiadomo, nie ma osoby, która by tu nie chciała wejść przynajmniej raz w życiu. Na szczycie stanęli w 1899 r Maria Skłodowska-Curie i jej mąż Pierre Curie. Zdobywcą Rysów był również Włodzimierz Lenin.
- Nazwa wzięła się od pożłobionego masywu Niżnych Rysów a nie od żlebu przechodzącego ukośnie przez górę, jakby się mogło zdawać.
Powrót do Roztoki

Zejście w dół odbywało się błyskawicznie. Z pewnością jestem w tym dobra. Biegłam w dół by jak najszybciej znaleźć się pod łańcuchami, bo tam powinna czekać Monia.

Miałam tylko nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy schodzić samotnie!

Mgła szybko opadła. Na wysokości Czarnego Stawu unosiła się nad wierzchołkami Tatr. To był czas na podziwianie widoków.


Nad Morskim Okiem zbliżał się wieczór. Musiałyśmy przyspieszyć, by nie zastał nas zmierzch.

A tam w Roztoce…. mniam…

Ciepły posiłek, wygodne łóżko. Tak coś czuję, że jutro nie będę mogła zwlec się z łóżka…